Często klient, słysząc o dodatkowym koszcie doliczonym do logo za wykonanie księgi znaku, najchętniej by z niej zrezygnował. W istocie wiele osób po godzinach tłumaczeń i tak postawi na swoim, twierdząc, że takowej księgi nie potrzebuje – na co to komu. Czy księga znaku jest rzeczywiście niezbędna? Tak, i to bardzo!
Czym jest księga znaku?
Księga znaku to nic innego, jak instrukcja używania logo. Wydawać by się mogło, że przecież doskonale wiemy, jak go używać, skoro sami je zamówiliśmy. Niekoniecznie. Logo jest dzieckiem projektanta, które ten puszcza samodzielnie w bezlitosny świat marketingu.
Projektant, jak każdy rodzic, chce dać tyle wsparcia i opieki swojej pociesze, ile tylko może. Właśnie tym jest księga znaku – opatrznością i aniołem stróżem, który ma dopilnować, aby logo nic złego się nie stało.
Dobra księga znaku, czyli jaka?
Dobra księga znaku jest… obszerna i nudna. Obszerna, bo informacji do zawarcia jest sporo. Nudna, bo czasami mówi o rzeczach oczywistych dla grafików i osób z branży, ale nie dla wszystkich. Powinna zawierać genezę logo, inspiracje, które wyjaśnią świeżym pracownikom firmy, co w ogóle w ich brandzie oznacza ten dziwny znaczek (skoro o tym już mowa, to ,,sygnet” – nie ,,znaczek”).
Powinna też przy okazji wyjaśnić definicję znaku, pojęcia takie jak logo, logotyp i wcześniej wspomniany sygnet oraz kiedy ich używać. Z księgi znaku dowiemy się również, że logo, którym się posługujemy, występuje w dwóch wersjach – pionowej i poziomej. Zawsze? Tak, tak przynajmniej być powinno.
Kiedy księga znaku okazuje się pomocna?
No dobra, ale po co? Otóż nie każde logo pasuje do każdego formatu. Choć posługujemy się na co dzień np. wersją pionową (sygnet nad logotypem), nagle przy tworzeniu wizytówki ta relacja elementów może okazać się kłopotliwa. W związku z tym bardziej stosowne okaże się użycie wersji poziomej (sygnet i logotyp obok siebie).
Księga znaku wyjaśni nam również, jak zachowywać się z cudzym projektem graficznym na różnych papierach i kolorach. Białe na czarnym, czarne na białym, niby takie banalne, ale w którym miejscu skali szarości jest punkt graniczny? Co zrobić, gdy sygnetem jest czerwone serce, a pudełko, na którym chcemy je umieścić, również jest w tym kolorze? Albo gdy mamy do czynienia z kłopotliwym zdjęciem, utrudniającym czytelność logotypu?
Rolą projektanta jest przewidzieć wszystkie te sytuacje i przygotować swój twór, a przede wszystkim klienta na każdą możliwą opcję, dostarczając mu kilka wariantów logo i instruując właśnie w księdze znaku co, jak, gdzie, kiedy.
Oczywiście, jest także szereg innych danych technicznych do opisania, takich jak kolory korporacyjne, pole ochronne, siatki modułowe i dużo, dużo więcej.
Sprawdź również inne artykuły, które pomogą Ci zaplanować odpowiednie działania:
- Jak planować budżet marketingowy? Szablon kalkulatora do pobrania
- Mam budżet marketingowy 100 000 zł rocznie. Co mogę zrobić?
Co można, a czego nie można?
Co ciekawe, projektant musi również… Chronić swoje graficzne dziecko przed klientem. Zleceniodawcom często wydaje się, że otrzymują produkt, który należy do nich i tylko do nich. I tak, i nie.
Choć użytkownikowi logo może wydawać się, że przecież nic się nie stanie; przecież możemy tę kropeczkę wyrzucić; przecież nikt nie zauważy, jak tutaj utniemy. Otóż nie. Rodzic zawsze pozna swoje dziecko. I na pewno nie pozwoli, aby wydarzyła mu się krzywda.
W tym celu w księdze znaku dobrze będzie umieścić krótki rozdział poświęcony zakazom, czyli to, co rodzice lubią najbardziej. Należy dobitnie podkreślić, że:
- fontu w logotypie nie wolno zmienić;
- serce ma być czerwone, a nie zielone;
- nie stosujemy gradientów,
- nie robimy dodatkowego światłocienia i wypukłości,
- nie dorysowujemy uśmieszków, oczu i uszu.
Co ważne, księga znaku to projekt sam w sobie. Nie tylko musi być ,,ładna”, ale przede wszystkim pełnić swoją główną funkcję – użytkową. Należy pamiętać, że logo wraz z księgą będzie krążyć po całej firmie. Często księga może być drukowana i też na taką ewentualność należy ją przygotować.
Niestety, projektanci oddając logo do użytku, nie są w stanie zapewnić mu tyle bezpieczeństwa, ile by sobie życzyli. Podobnie jak rodzice, którzy puszczają swoje dziecko w świat, a później mogą jedynie podglądać jego życie na social mediach.
Potrzebujesz wsparcia w planowaniu działań marketingowych?
Jesteśmy tu dla Ciebie!